Podróże z Wonsem 02 - Wyścigi rydwanów w starożytnym Rzymie

😤"Niebieski, szybciej!"
😡"Biały, na co czekasz? Wyprzedź go!"
😠"Ależ z tego Czerwonego ślamazara! Na Jowisza! Stracę wszystkie pieniądze?!"
😍"Tak, tak! To już trzecie okrążenie!"

Zapewne takie i jeszcze inne krzyki wznaszano niegdyś na rzymskim Circus Maximus, kiedy to woźnice rydwanów ścigali się, wykonując karkołomne okrążenia. Obstawiano jedno z czterech ugrupowań - Niebieskich, Białych, Czerwonych lub Zielonych. Piach (po łacinie "arena") zaścielał ziemię, by nie było tak łatwo zakręcić u końca wybiegu, a sam cyrk mógł pomieścić do 250 tys. ludzi! To tak jakby pół Szczecina zmówiło się, by iść oglądać turniej Igi Świątek, a na ulicach zapanowałby nienaturalny spokój.

Circus jest obecnie ruiną i pokrywa go głównie trawa, ale - podobnie do ścian - gdyby mógł przemówić, nie jedno z nas najchętniej nakryłoby się ciepłą kołderką i wolało obejrzeć film na Netflixie lub pogawędzić z mamą. Działy się na nim rzeczy zarówno rzeczy niebywale straszne jak i ogromnie emocjonujące. I choć czarną legendą okryte jest pobliskie Koloseum, to większość zbrodni opisanych w "Quo vadis" Sienkiewicza, ma miejsce właśnie w Circus Maximus.

Obecnie słowo "cyrk" kojarzy nam się głównie z okrągłym budynkiem wypełnionym pozytywną energią, lecz niegdyś nie miał ani takiego kształtu, ani nie chodziło w nim o to, by przede wszystkim widza rozbawić.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lisie tajemnice - recenzja zbioru "Kitsune. 13 opowieści o lisach"

Podsumowanie Wonsowego Roku

Wszystkie drogi prowadzą do Radomia