Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2023

Moje Japan Festy

Obraz
Już dwukrotnie miałem okazję brać udział w Japan Feście organizowanym przez Szczeciński Klub Azji. Za pierwszym razem – w 2022 r. – jako członek Stowarzyszenia Chowaniec, w tym roku już jako Indiana Wons. Za każdym razem uczę się tam czegoś nowego. I nie chodzi tutaj o zapoznanie z jakimiś tajnikami japońskiej kultury czy sztuki. Ani również o niezwykle modny temat anime lub mangi. Uczę się, jak ludziom (zarówno dzieciom jak i dorosłym) potrzebna jest chwila wytchnienia i bajki.  Kamishibajanie z Chowańcem W latach 90. XX w. popkultura japońskia wkroczyła z przytupem na polskie podwórko. Zaczęło się oczywiście od seriali animowanych takich jak „Kapitan Tsubasa” czy „Yattaman”. Później świat zwariował na punkcie „Czarodziejki z Księżyca” (byłem tą z Merkurego), tamagochi (pamiętam, że sam miałem ich kilka!), zaczęły pojawiać się mangi, czasopisma dla japonofilów (barwne „Kawaii”), gry karciane na bazie anime – Digimony, Pokemony – słowem ryż, mydło i powidło. Wszystko zaczęło do nas spł

Biblioteczka z Wonsem - Wciąż Czerwony Kapturek

Obraz
Wersji historii o Czerwonym Kapturku powstają setki jeśli nie tysiące. Ta dosyć prosta baśń o podróży małej dziewczynki przez ciemny las do schorowanej Babci od lat ma uczy dzieci o pożytkach ze słuchania rodziców i nie rozmawiania z obcymi. Któż z nas nie zna słów „A dlaczego masz takie duże oczy?...” etc.? Jednak dlaczego dzisiaj postanowiłem zarekomendować kolejną wersję tej opowieści? Odpowiedź nasuwa się od razu po otwarciu tej konkretnej książki. „Czerwony Kapturek” wydany przez Wydawnictwo Olesiejuk posiada w sobie nadzwyczaj piękne i niezwykle sugestywne ilustracje Francesci Cosanti, włoskiej rysowniczki specjalizującej się w książkach dla dzieci. I choć na polskim rynku znana jest jeszcze z własnej interpretacji opowieści o „Jasiu i Małgosi”, nie powinno się przechodzić obok tych książek obojętnie. Ilustracje F. Cosanti wykonane są różnymi metodami – mamy tutaj połączenie rysunku z odbitkami prawdziwych liści. Daje to poczucie współczesności tej książki i nie ociera się o infa

Mimowie starożytnego Rzymu

Obraz
Dzisiaj cofniemy się w czasie. Pobuszujemy po Cesarstwie Rzymskim i ulicach Wiecznego Miasta, byście mogli ze spokojem odpowiedzieć na modne współczesnie pytanie, kiedy ostatnio myśleliście o Imperium Rzymskim? 😉 Jako amator historii starożytnej, a zwłaszcza tej dotyczącej rzymskich cesarzy, postanowiłem zagłębić się w temat storytellingu antycznego i przyjrzeć się tradycjom, jakie zakorzeniły się w naszej kulturze i które to wywarły wpływ na nasze codzienne postrzeganie sztuki opowiadania. Nie będę się skupiał tutaj na zawodowym czy profesjonalnym aktorstwie tamtych czasów, lecz na subtelnej sztuce opowiadania, oratorstwa czy recytacji.  Pewnym jest, że odróżniano aktora od retora – te dwa zawody (mimo tak wielkiego podobieństwa) posiadały odrębne statusy i rozumienie. Retor, mówca, orator miał za zadanie przemawiać klarownie i inteligentnie. Aktor zaś miał przyzwolenie na kierowanie się emocjami, wygłupy czy „dzikie harce” sceniczne. Dobrze opanowana sztuka retoryki była swego rodza

Podróże z Wonsem 07 - Słoń z rzymskiego placu

Obraz
Pozostańmy jeszcze na moment w klimatach „zoologicznych”. Dzisiaj poznajcie historię słonia, pomnika znajdującego się przed rzymską bazyliką Santa Maria sopra Minerva. W 1665 r. w ogrodzie zakonu Dominikanów wykopano egipski obelisk, który tak spodobał się papieżowi Aleksandrowi VII, że postanowił wyeksponować go w przestrzeni miejskiej. Pytanie tylko brzmiało – jak? Ogłosił więc architektoniczny konkurs, który wygrał znany rzeźbiarz Lorenzo Bernini, który to zaś zaproponował, by obelisk stał na grzbiecie słonia, symbolu mądrości, szczęścia, stateczności i spokoju. Papieżowi spodobał się ten pomysł, lecz pewien dominikański zakonnik miał duże wątpliwości co do tego, czy rzeźba słonia będzie w ogóle w stanie utrzymać ogromną pozostałość po dawnych Egipcjanach. Zaalarmowany tą myślą papież nakazał Berniniemu przekształcić projekt, ten zaś mocno poddenerwowany dodał klocek pod brzuch słonia, by ten wydawał się bardzie…stateczny. Jednocześnie celem uratowania wyglądu rzeźby wydłużył słonio

Biblioteczka z Wonsem - W podróż z Pandą i Smokiem

Obraz
 Oj, długo zastanawiałem się nad zarekomendowaniem tej książki. Nie dlatego żeby miała być zła. W żadnym wypadku. Bardziej chodziłoby tutaj o pewien sposób prowadzenia w niej opowieści. A raczej niemalże jej brak. „Wielka Panda i Mały Smok” wydana przez Wydawnictwo Albatros to wyjątkowa książka, ale stanowczo bardziej dla dorosłych niż dzieci. Dlaczego? Przekonajcie się. Do przygód Pandy i Smoka bardzo często wracam. Nie dlatego, że chciałbym zagłębić się w meandry jej fabuły. Fabuły tu w zasadzie nie ma. I można zresztą zamknąć ją w jednym zdaniu – spokojna Wielka Panda poznaje poddenerwowanego Małego Smoka i razem podróżują przez cztery pory roku. Jednak co czyni tę książkę wyjątkową, to magia ich przygód. Magia która znajduje się w krótkich, kilkuzdaniowych dialogach lub monologach każdego z bohaterów. Dodatkowo każdej rozmowie, każdemu postojowi czy myśli towarzyszy piękna, inspirowana sztuką azjatycką ilustracja. Ta książka to skarbnica mądrych, buddyjskich myśli, które proszą nas

ĆMA z Nowego Yorku

Obraz
Choć o tradycjach snucia opowieści w Ameryce Północnej byłoby można pisać przez lata, dzisiaj skupię się na czymś bardziej współczesnym – pewnej „ćmie”, która przybyła do światła z potrzeby chwili, a która obecnie jest wielkim storytellingowym projektem ogarniającym cały świat. Organizacja „The Moth” powstała w 1997 r. w Nowym Yorku. Założył ją poeta George Dawes Green, który chciał wskrzesić w sobie uczucia, których doznał w swojej małej ojczyźnie, stanie Georgia, kiedy to wraz z grupką przyjaciół, siedząc wieczorem na werandzie jego domk, opowiadali sobie wzajem prywatne historie, a którym to „przysłuchiwały się”, latające wokół lampy ćmy. Green sam nazwał siebie ćmą, którą przyciąga światło opowieści, zorganizował więc podobne spotkanie w Nowym Yorku. Najpierw wydarzenie miało charakter prywatny – działo się wśród grupki znajomych w mieszkaniu poety. Później grupka storytellerów zaczęła prędko się rozrastać, więc musieli przenieść się do pubu. W samym zaś pubie obcy ludzie z chęcią

Podróże z Wonsem 06 - Osiołek z Mijas

Obraz
Ostatnio pisałem o ptakach, więc dzisiaj czas na bardziej przyziemne zwierzę – osła. W bajkach najczęściej kojarzony jest z uporem, nieraz głupotą, u Fredry z niezdecydowaniem. Nauka zaś twierdzi, że to bardzo mądre zwierzę – niezwykle roztropne i ostrożne. Osioł nie pójdzie w stronę, której nie zna ani nie przekroczy rzeki, dopóki sami mu nie pokażemy, że jest ona bezpieczna. On musi coś naocznie doświadczyć, by móc to później zrobić. Taki już jest. A jakie są osiołki z hiszpańskiego Mijas? Osioł stał się symbolem tego miasteczka z powodu fanaberii turystów. Początkowo osły były wykorzystywane do prac w kamieniołomach. Przewoziły stamtąd surowce i spokojnie szły sobie za swoimi właścicielami. Na początku lat 50. XX w. turystom wydał się „egzotyczny” ten całkiem zwyczajny widok i postanowili robić sobie z osłami zdjęcia. Później nawet zaczęli życzyć sobie przejażdżkę na tym pracowitym zwierzęciu, jednocześnie podziwiając panoramę nadmorskiego Mijas. Robotnicy, węsząc zysk w tego typu a

Biblioteczka z Wonsem - Trzeba pomóc temu Nosorożcowi!

Obraz
Prawie dwie dekady temu, pod koniec studiów, udało mi się zakupić książkę, która z wiadomych tylko cenzorom PRL powodów została wstrzymana u wydawcy w 1966 r. Książkę tę napisał znany polski filozof Leszek Kołakowski, a która to książka miała być prezentem dla jego córki. W 2005 r. wydało ją Wydawnictwo Muchomor i od tego momentu mogła cieszyć zarówno dzieci jak i dorosłych, bo celem jej była odpowiedź na postawione w tytule pytanie „Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca?”. Fabuła tej bajki nie jest skomplikowana. Ot, poznajemy młodego Nosorożca, który ma na zadku wielki kompres i który prosi nas o pomoc. W czym mielibyśmy mu pomóc? Tu sprawa się komplikuje, bowiem ów nosorożec chciałby umieć…latać. Tak, latać. Dowiadujemy się, że zanim obił sobie pupę, zakolegował się z pewnym wróblem, który za każdym razem zwraca się do naszego bohatera per „maleńki”. Wróbel stara się pomóc Nosorożcowi, lecz jak możemy się domyślić, niewiele wskórał, skoro Nosorożec wciąż siedzi na kompre

Rakugo z Japonii

Obraz
Zainspirowany ostatnim udziałem w Japan Feście organizowanym przez Szczeciński Klub Azji postanowiłem krótko napisać o innej od kamishibai , ale nadal japońskiej formie storytellingu, czyli sztuce rakugo . Rakugo to bardzo stara forma sceniczna znana w Japonii od IX/X w., kiedy to mnisi buddyjscy, chcąc uczynić swoje kazania ciekawszymi, postanowili uciec się do ukazywania buddyjskich nauk w formach scenek czy raczej dialogów wykonywanych przez opowiadacza (nazywanego rakugoka lub hanashika ). Cel został tak dobrze osiągnięty, że wkrótce najlepsi opowiadacze byli zapraszani na dwory arystokratyczne, by tam - z pomocą magii swoich opowieści - uświetniać różne uroczystości oraz życie dworskie.  W okresie Edo rakugocy trafili do niższych warstw społecznych (do klasy kupieckiej), by tam zabawiać bogaczy komicznymi sytuacjami z życia rolników, rzemieślników czy innych przedstawicieli najniższych klas. Zaczęto też spisywać owe historie, by służyły kolejnym pokoleniom i by można było je równi

Podróże z Wonsem 05 - Wróbelek z Ulm

Obraz
Zimą miałem przyjemność zawitać do Ulm, miasta położonego nad Dunajem i słynnego ze swojej ogromnej katedry. Co jednak mnie zaintrygowało, to nie katedra – która rzeczywiście jest niezwykle piękna – lecz liczna obecność figur i rzeźb wróbla w całym mieście. Skąd pomysł na taki symbol miasta? W końcu wróbel to bardzo pospolite stworzenie – małe, szarobure i kruche – a samo Ulm było kiedyś ogromnym portem rzecznym. Oczywiście postanowiłem zasięgnąć języka i czego się dowiedziałem? Ulmer Spatz (czyli wróbel) jest bohaterem średniowiecznej legendy, opiewającej czasy budowy katedry. Jako że drewno do jej budowy transportowano rzeką w poprzek, trudno było te wielkie kłody przenieść przez bramy miasta. Zdenerwowany burmistrz już miał nakazać wyburzenie bramy miejskiej, lecz z nieświadomym ratunkiem przyszedł mu z pomocą właśnie ów wróbel. Budowniczowie bacznie przyglądali się jego zakładaniu gniazda i sposobowi, w jaki transportuje długie patyki przez małe dziury w murach miejskich. Wróbel z

Biblioteczka z Wonsem - Misiu, zejdź z drzewa!

Obraz
Wpadła mi ostatnio w ręce wspaniała książka wydana przez Wydawnictwo Zielona Sowa. Prosta, wierszowana historia o "misiu" koala, który nie chciał zejść z drzewa, tylko wciąż się go trzymał. Na swoim drzewie chomikował mnóstwo rzeczy. Spał, jadł i znowu spał. I tylko z góry patrzył, jak inne australijskie zwierzęta bawią się, rozmawiają, śpiewają czyli zwyczajnie żyją. Jednak to życie na ziemi wydawało mu się nazbyt chaotyczne i szybkie. On lubił bezpieczeństwo drzewa. I choć zwierzęta nie raz zapraszają go do wspólnej zabawy, ten pozostaje w konarach. Do czasu. Pewnego dnia zjawia się dzięcioł... "Koala, który się trzymał" kierowane jest do odbiorców w wieku 4+. Bajka ta ma zapewne nauczyć dzieci pierwszych kroków w przedszkolu i walczyć z lękiem wyjścia z gniazda. Ale w sytuacji popandemicznej wydaje mi się, że mówi ona o nas, zcybernatyzowanych ludziach, którzy większość czasu spędzamy w miłych bańkach mediów społecznościowych. Trzymamy się tych baniek jak tytułow

Opowieści nabierają wiatru w Żagle

Obraz
Od dwóch lat mam przyjemność występować podczas szczecińskiego wydarzenia poświęconego marynistyce - Żaglach. Zazwyczaj siedzę sobie spokojnie w Strefie Dziecięcej i podkradam uczestników tamtejszych warsztatów lub umilam dzieciakom czas, kiedy ich rodzice lub opiekunowie stoją w kolejce do warsztatowego stołu.  Gdy pierwszy raz wziąłem udział w Żaglach, w 2022 r., uznałem, że przebranie się za bajkowego pirata rodem z bajki o Piotrusiu Panie będzie dobrym pomysłem. Jak bardzo się myliłem! A wiecie dlaczego? Bo dzieci najzwyczajniej w świecie bały się mnie. Oto przed nimi pojawił się jakiś dziwny jegomość w pasiastych, krzykliwych spodniach do kolan, białych podkolanówkach, z mnóstwem biżuterii na nadgarstkach i pod szyją, dodatkowo w koszuli z żabotem i czarną kamizelką. No, po prostu pajac. A jak wiemy, dzieci często boją się wszelkiej maści przebierańców, pajaców czy klaunów. Mój własny, prywatny brat w latach dziecięctwa unikał św. Mikołaja jak ognia. Nawet wymawianie jego imienia

Hawakati z Libanu

Obraz
 🕌Z wulkanicznych Hawajów przenosimy się dzisiaj na Bliski Wschód do Libanu, gdzie tradycje gawędziarskie były niegdyś bardzo żywe i znaczące. To właśnie z „hakawati” kojarzą nam się dzisiejsi arabscy bajarze, których wizerunek przemierzył cały świat. Hakawati dosłownie oznacza tego, który opowiada – gawędziarza zarabiającego na swoje życie, snując przed publicznością bajki i baśnie, i przemierzającego arabski świat od miasta do miasta. 🧞To właśnie opowieści hakawati zainspirowały autorów „Baśni z 1001 nocy”. Byli tak ważni, że uważano ich za drugich co do ważności w kraju z uwagi na ich umiejętność władania masami i przemawiania przed nimi. Potrafili nie tylko zainteresować swoimi opowieściami widownię, ale również kreować moralność swoich słuchaczy, przytaczając odpowiednie przypowieści z Koranu. 🗣Według legendy osiemnastowieczny gawędziarz Ahmad al Saidawi potrafił utrzymać zainteresowanie swojej widowni przez 372 (!) wieczory w pewnej kawiarni w syryjskim Aleppo, by ostatecznie